środa, 18 stycznia 2017

Mój kawałek podłogi.

Jak to mówi stare polskie przysłowie - "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Muszę przyznać, marzy mi się ogromny dom, z jeszcze większą kuchnią, ale na razie mam maleńki domeczek z kuchnią lilipucią, jednak nie poddaję się i śladami Rachel Khoo, spędzam w swojej Małej Angielskiej Kuchni wieki całe. Podobnie wygląda sytuacja z pozostałymi pomieszczeniami w domu, nie są wielkie ale są na ten moment do naszej dyspozycji, więc należy z nich korzystać maksymalnie. I tak oto z niewielkiego skrawka naszej sypialni wydzieliłam jeszcze mniejszy fragment, który jest tylko i wyłącznie mój, który uwielbiam i choć marzę, żeby krzesło dało się całkowicie odsunąć od biurka, spędzam tutaj sporo czasu.
Oto moje 1,5 na 2,5 metra :).

Na ścianie kratka na bluszcze z IKEA, której ten sposób użycia podpatrzyłam u innych blogerek, często coś na niej wieszam, przewieszam, wszystkie inspiracje idą na tę ścianę.


Ręcznie wykonany obrazek jelenia (kocham!), użyłam tutaj starą ramę, kawałek czarnej przyklejki tablicowej i resztkę tapety z pokoju dzieci i tadam!


Ukochany drewniany kalendarz ze zdjęciami mojego autorstwa.






A teraz żegnam się z wami i jutro uciekam w pięknie ośnieżone okolice Karkonoszy łamać się na nartach!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz