środa, 18 stycznia 2017

Mój kawałek podłogi.

Jak to mówi stare polskie przysłowie - "jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma". Muszę przyznać, marzy mi się ogromny dom, z jeszcze większą kuchnią, ale na razie mam maleńki domeczek z kuchnią lilipucią, jednak nie poddaję się i śladami Rachel Khoo, spędzam w swojej Małej Angielskiej Kuchni wieki całe. Podobnie wygląda sytuacja z pozostałymi pomieszczeniami w domu, nie są wielkie ale są na ten moment do naszej dyspozycji, więc należy z nich korzystać maksymalnie. I tak oto z niewielkiego skrawka naszej sypialni wydzieliłam jeszcze mniejszy fragment, który jest tylko i wyłącznie mój, który uwielbiam i choć marzę, żeby krzesło dało się całkowicie odsunąć od biurka, spędzam tutaj sporo czasu.
Oto moje 1,5 na 2,5 metra :).

Na ścianie kratka na bluszcze z IKEA, której ten sposób użycia podpatrzyłam u innych blogerek, często coś na niej wieszam, przewieszam, wszystkie inspiracje idą na tę ścianę.


Ręcznie wykonany obrazek jelenia (kocham!), użyłam tutaj starą ramę, kawałek czarnej przyklejki tablicowej i resztkę tapety z pokoju dzieci i tadam!


Ukochany drewniany kalendarz ze zdjęciami mojego autorstwa.






A teraz żegnam się z wami i jutro uciekam w pięknie ośnieżone okolice Karkonoszy łamać się na nartach!

czwartek, 12 stycznia 2017

50 odcieni szarości



Nie, nie będę pisać o tym jak to Christian Grey podbił moje serce, ponieważ to tylko fikcja literacka, w dodatku pogrążająca biednych facetów na całej kuli ziemskiej, którzy teraz za nic nie dorastają Christianowi do pięt, ponieważ nie posiadają helikoptera i pokoju uciech cielesnych.

Będzie tutaj o Szarym, kocham ten kolor a jednocześnie nienawidzę. Wszędzie szaro, biorąc pod uwagę porę roku, więcej szarego pogrąża mnie kompletnie, a jednak nie mogę się Mu oprzeć. W szafie mam szaro, z nadzieją na zakup kolorowych ubrań w sklepie zawsze mój wzrok przyciąga szarość, ewentualnie granat i czerń. To musi się skończyć!.....ale jeszcze zdaje się nie teraz, szary ma dla mnie inne plany.

Czy wspominałam, że w domu mam sporo szarej włóczki?Zdaje się, że nie. Tak pomyślałam, że jak już całą tą złamaną bielą czerń wykorzystam - złapię wtedy za inne, energetyczne kolory, nie wysysające ze mnie resztek energii słonecznej zgromadzonej w czasie lata (zamierzchłe czasy).
Tymczasem, w kolorze którego nazwy nie chcę już wypowiadać na głos, rozpoczęłam pracę nad piękną poszewką na poduchę, na szczęście ten jakże radosny kolor przełamałam moim drugim ulubionym kolorem musztardowym (jakże niestety dla mnie nie twarzowym).





Miłego dnia?
Czekająca na śnieg, Iza

środa, 11 stycznia 2017

Julie i Julia

Pierwsze słowa są dla mnie okropnie trudne, nie masz pojęcia ile razy usuwałam tekst i wypisywałam nowy! Nigdy nie wiem od czego zacząć, zacznę więc od filmu. Zawsze, gdy oglądam "Julie and Julia" w moim życiu następują zmiany. Ten film budzi we mnie potrzebę stworzenia bloga za każdym jednym razem gdy go oglądam i uświadamia mi, że tak jak filmowej Julie, mnie również rzadko udaje się coś skończyć. To nie jest mój pierwszy blog, ale jeden z dwóch w którym będą pojawiać się nowe wpisy. Proszę cię, trzymaj za mnie kciuki, ponieważ bardzo potrzebna jest mi motywacja do patrzenia na świat nie tylko moimi oczami, dzielenia się spostrzeżeniami, zdjęciami, zapachami i marzeniami. Zostań tutaj na trochę i zobacz, czy ci się spodoba.
Dlaczego w tytule są kalosze? Jestem mamą dwójki, zakochaną żoną mieszkającą na wyspach. Często pada deszcz, jest wpisany w angielski dzień tak samo jak fasolka w sosie pomidorowym i bekon na śniadanie. Kalosze są "must have"!
Zapraszam cię zatem do krainy deszczu przeplatanej słońcem, którą staram się nam upiększać zapachem cynamonu, kolorową włóczką i uśmiechami moich dzieci.