czwartek, 12 stycznia 2017

50 odcieni szarości



Nie, nie będę pisać o tym jak to Christian Grey podbił moje serce, ponieważ to tylko fikcja literacka, w dodatku pogrążająca biednych facetów na całej kuli ziemskiej, którzy teraz za nic nie dorastają Christianowi do pięt, ponieważ nie posiadają helikoptera i pokoju uciech cielesnych.

Będzie tutaj o Szarym, kocham ten kolor a jednocześnie nienawidzę. Wszędzie szaro, biorąc pod uwagę porę roku, więcej szarego pogrąża mnie kompletnie, a jednak nie mogę się Mu oprzeć. W szafie mam szaro, z nadzieją na zakup kolorowych ubrań w sklepie zawsze mój wzrok przyciąga szarość, ewentualnie granat i czerń. To musi się skończyć!.....ale jeszcze zdaje się nie teraz, szary ma dla mnie inne plany.

Czy wspominałam, że w domu mam sporo szarej włóczki?Zdaje się, że nie. Tak pomyślałam, że jak już całą tą złamaną bielą czerń wykorzystam - złapię wtedy za inne, energetyczne kolory, nie wysysające ze mnie resztek energii słonecznej zgromadzonej w czasie lata (zamierzchłe czasy).
Tymczasem, w kolorze którego nazwy nie chcę już wypowiadać na głos, rozpoczęłam pracę nad piękną poszewką na poduchę, na szczęście ten jakże radosny kolor przełamałam moim drugim ulubionym kolorem musztardowym (jakże niestety dla mnie nie twarzowym).





Miłego dnia?
Czekająca na śnieg, Iza

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz